Po odbytych w dniach 9-10 listopada 23 Pomorskich Spotkaniach z Diaporamą nasuwa się natrętnie refleksja, że dotychczasowa formuła tego jedynego w Polsce, odbywającego się co roku festiwalu, jak i innych imprez pojawiających się nieśmiało w kraju, całkowicie się wyczerpała i to we wszystkich aspektach: organizacyjnym, technicznym merytorycznym i towarzyskim.
Potrzebą dzisiejszych czasów jest zorganizowanie festiwalu międzynarodowego, gdyż u progu wejścia Polski do Unii Europejskiej nie można wciąż urządzać imprez diaporamowych w taki sposób, jak byśmy dalej żyli za żelazną kurtyną. Słaby poziom prac pokazywanych ostatnio podczas festiwalu w Szczecinie wyraziście świadczy o pilnej potrzebie skonfrontowania twórczości naszych diaporamistów z tym co robi się w tej dziedzinie na świecie. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że większość zestawów które zobaczyliśmy w kinie na Zamku (również z tych nagrodzonych) nie miałoby szansy znaleźć się w strefie premiowanej na festiwalach zagranicznych - o ile by zostały dopuszczone do konkursu po często spotykanej preselekcji. Nie znaczy to oczywiście, że w Polsce nie tworzy się dobrych diaporam. Wręcz przeciwnie, wiele prac wybitnych polskich diaporamistów, które znamy z wcześniejszych fesiwali, miałoby duże szanse na konkursach w Europie, i wniosłoby sporo świeżej myśli w to co proponują twórcy w innych krajach. Niestety ostatnio część naszych najlepszych diaporamistów nie uczestniczy w festiwalach, a poziom prac tych, którzy coś pokazują, jest dużo niższy od ich najwybitniejszych dzieł.
Organizatorzy festiwali w Polsce mają do spełnienia wielką misję otwarcia naszej diaporamy na świat, poprzez organizowanie imprez międzynarodowych. Tylko w ten sposób przestaniemy być europejskim skansenem w sposobie organizowania konkursów oraz w poziomie prac na nich pokazywanych. Sporadyczne obecności naszych twórców na pokazach zagranicznych, aczkolwiek cenne, nie wystarczą. Są one z resztą w ostatnich latach ograniczone z powodów zarówno ekonomicznych jak i technicznych - wymaganego według tamtejszych regulaminów kodowania zestawów.
Tradycyjny sposób oceniania dzieł podczas festiwali szczecińskich, polegający na pracy kilkuosobowego jury, obradującego za zamkniętymi drzwiami, według niewiadomych zasad i ogłaszającego werdykt bez żadnego komentowania swojej oceny dotyczącej konkretnych diaporam, jest sposobem bardzo złym, powodującym powszechne kontestowanie werdyktu przez uczestników imprezy. Należy przyjąć jawny sposób obrad jury, żeby konkursowicze mogli się dowiedzieć co o ich pracy myślą osoby oceniające. Ma to duże znaczenie dla podnoszenia poziomu twórczości naszych autorów, stanowiąc skuteczną formę ich artystycznej edukacji. Jest to szczególnie ważne dla osób z takich rejonów kraju, w których są samotnymi artystami uprawiającymi trudną sztukę diaporamy.
Należałoby wybrać jedną z dwóch możliwych form jurorowania. Pierwszym sposobem jest ocenianie prac przez wszystkich uczestników, którzy według określonej skali przyznają punkty poszczególnym zestawom. Następnie, podczas przerwy w pokazach, wszyscy siadają przy okrągłym stole i po kolei omawiają widziane diaporamy. Każdy uczestnik informuje jak punktował daną pracę oraz dlaczego właśnie tak ją ocenił. Ta formuła jurorowania daje autorom dużo informacji jak jego dzieło zostało odebrane, a dodatkowo uczy konkursowiczów trudnej sztuki oceniania prac innych twórców. Tak ma zorganizowaną ocenę Eurofestiwal - najważniejsza impreza na Zachodzie (w Polsce, podczas fesiwalu Diapolice, prace oceniali uczestnicy jednak bez późniejszej, otwartej dyskusji). Jury może się też składać z grupy zaproszonych fachowców, jednak ich obrady powinny być jawne, by każdy autor mógł słyszeć jak jest oceniane jego dzieło.
Decydując się na zorganizowanie festiwalu międzynarodowego należy zadbać o sprawne przeprowadzenie imprezy. Nie może się ona odbywać tak jak na Zamku, w małej, nie wentylowanej, przepełnionej salce kinowej, w której wraz z każdą następną oglądaną diaporamą maleje w pomieszczeniu stężenie tlenu (tylko ogłoszenie przez organizatorów przerwy ratuje uczestników przed uduszeniem). Należy spodziewać się, że przy odpowiednim rozreklamowaniu imprezy, do Polski przyjedzie sporo zagranicznych diaporamistów. Przy osobistych kontaktach deklarują oni wielką chęć uczestnictwa w naszych festiwalach. W Europie jest pewna stała grupa autorów, którzy biorą udział w większości imprez - również w Timiszoarze w Rumunii. Należy tu zaznaczyć, że ten ostatni wspomniany festiwal ma wieloletnią tradycję a standardem organizacyjnym i technicznym (automatyczna projekcja) odpowiada zachodnioeuropejskim imprezom. Finansowa strona organizowania konkursów za granicą jest rozwiązana w ten sposób, że uczestnicy w pełni pokrywają koszt noclegów i wyżywienia, oraz wpłacają opłatę wpisową. Gospodarze muszą zapewnić salę, sprzęt i nagrody.
Nie można dalej opierać pokazów festiwalowych na sprzęcie obsługiwanym ręcznie. Podczas wszystkich zagranicznych konkursów pokazuje się diaporamy, których sterowanie jest zakodowane w kilku rozpowszechnionych standardach. Nawet jeśli regulamin imprezy dopuszcza nadesłanie pracy nie zakodowanej, a jedynie wyposażonej w książeczkę diaporamy lub kasetę wideo, to organizatorzy sami programują jej pokaz przed festiwalem i jako taką odtwarzają w konkursie. To przygotowanie imprezy daje możliwość sprawnego jej przeprowadzenia, a zestaw jest przedstawiony oglądającym w jego najbardziej dopracowanej postaci. Większość naszych artystów nie zetknęła się z taką techniką, co powoduje dyskusję, czy lepiej jest pokazywać diaporamę na żywo, czy kodować. To trochę tak jakby dywagować czy lepiej jest mieszkać w jaskini czy w willi. Usiłowano mnie ostatnio przekonać, że tylko pokaz ręczny, dający podwyższony poziomem adrenaliny u autora, jest diaporamą. Nie można się zgodzić z takim twierdzeniem, robiącym z diaporamy sztukę paracyrkową. Miłośnikom adrenaliny i tak pozostanie możliwość autorskich pokazów, gdzie żadne obce ograniczenia nie będą miały miejsca. Należy przecież zauważyć, że oglądający odbiera to co widzi i słyszy i jest mu obojętne w jaki sposób dokonywana jest projekcja, a szczególnie jest dla niego mało istotny poziom adrenaliny u autora. Natomiast nie jest mu obojętne czy projekcja idzie sprawnie i zauważa wszelkie niedociągnięcia pokazu. Tylko w cyrku, przy oglądaniu niektórych sztuczek, rośnie poziom adrenaliny zarówno u artysty jak i u widza. Wywody te oczywiście nie dotyczą pokazów eksperymentalnych, których happeningowy charakter jest istotą dzieła.
Organizując festiwal w nowej formule i międzynarodowym charakterze należy zakupić lub wypożyczyć sprzęt do automatycznej projekcji, składający się z czterech rzutników (większość diaporam zagranicznych autorów jest przygotowana na trzy lub cztery projektory) oraz urządzenia sterującego np. Quatrix+ firmy Bässgen, który poza zakodowaniem projekcji zestawu wykonanym w firmowym programie Imagix, przyjmuje wszystkie popularne standardy kodowania. Ze względu na specyfikę polskiej diaporamy, którą dotychczas w większości przygotowuje się do ręcznej projekcji, należy umożliwić wcześniejsze zakodowanie pokazu przez autora, lub według jego wskazówek (książeczka diaporamy lub kaseta wideo) przez obsługę festiwalu. Dlatego należałoby dodatkowo zakupić lub wypożyczyć któreś ze standardowych urządzeń do kodowania ręcznego. Ponieważ istnieje też polski system automatycznej projekcji Atakom należy umożliwić użytkownikom tego sprzętu jego wykorzystanie.
Dotychczasowa formuła festiwalu w Szczecinie, z jego stroną organizacyjną i techniczną oraz nieprzejrzysty sposób jurorowania, są między innymi powodem niesnasek w środowisku polskich diaporamistów. Niektórzy z nich przestali prezentować swoje prace podczas festiwalu, a w środowisku wyczuwa się pewne napięcia. Atmosfera ta jest zupełnie obca twórcom za granicą. Tam ludzie zajmują się diaporamą dla przyjemności i nie dopuszczają do sytuacji, które to wrażenie mogą popsuć. Są to twórcy o wysokiej kulturze osobistej. Należy zadbać o to, by zetknięcie tego środowiska z polskimi diaporamistami nas nie skompromitowało, a jest to niestety możliwe, gdyż były w naszym kraju takie projekcje konkursowe, podczas których pokazywane zestawy na bieżąco komentowało kilku pijanych autorów. Również podczas konkursu Diapolice upojeni alkoholem diaporamiści robili sobie cyrk z oceniania prac przez autorów. Gdyby takie ekscesy miały miejsce podczas międzynarodowej imprezy, to szkoda dla polskiej diaporamy byłaby ogromna. Dlatego organizując festiwal o międzynarodowym charakterze należy szczególnie zadbać o to by zagraniczni goście wywieźli stąd jak najlepsze wrażenia.
© 2001-2024 GTF oraz autorzy udostępnionych materiałów. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i użycie zdjęć i materiałów przedstawionych na tej stronie bez zgody GTF jest zabronione. Jeśli podoba Ci się twórczość naszych członków lub chcesz nawiązać współpracę - napisz do nas.
Oryginalny projekt graficzny: Janusz Kozłowski, 2001. Modyfikacja projektu i opracowanie CMS: Adam Dereszkiewicz, 2010. Hosting zapewnia eximius.pl
Korzystając z serwisu gtf.org.pl wyrażasz jednocześnie zgodę na naszą politykę prywatności.