W dostojnych, salach Pałacu Opatów w Oliwie miała miejsce wystawa "135 fotografii Beksińskiego", które uznany dziś artysta wykonał w latach 1953-1959. Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu - wszystkie są czarno-białe, przeważa brom o klasycznym formacie, są także liczne fotomontaże. Ekspozycję można było obejrzeć w grudniu 2001 i styczniu 2002 roku.
Zdzisław Beksiński urodził się 24 lutego 1924 roku w Sanoku. Artysta poszedł w ślady dziadka oraz ojca i w r. 1952 uzyskał dyplom architekta na Politechnice w Krakowie. Już od wczesnej młodości wyka-zywał wielkie zdolności plastyczne, interesował się zresztą wszelkimi nowościami cywilizacji technicznej. Fotografią zajął się pod koniec studiów, co najpewniej wiązało się z planami zostania reżyserem filmo-wym. W latach 60-tych Beksiński dał się poznać jako uznany autor reliefowych rzeźb z metalu, by w końcu w pełni zrealizować się w malarstwie. Artysta szybko przeszedł przez kolejne modne "izmy" -od abstrakcjonizmu po nadrealizm. Wszystkie jego prace, i te we wszystkich etapach twórczości, łączy niezwykła, fascynująca wyobraźnia. Najlepiej charakteryzuje ją sam artysta mówiąc o swoich upodobaniach muzycznych: "W zasadzie lubię muzykę smutną, tragiczną, patetyczną, ekstatyczną, potężną, melancholijną, neurasteniczną wreszcie (...)" Taki jest Beksiński, taka jest jego sztuka, i takie są jego fotografie.
Wystawa cieszyła się dużym powodzeniem, zwłaszcza wśród młodzieży, która - o dziwo - znakomicie odbiera emanujące z niej fluidy. Zdjęcia Beksińskiego znane były jedynie w wąskim kręgu specjalistów. Od czasu do czasu pojawiały się tu i ówdzie intrygujące reprodukcje, jednak dopiero teraz, po wielu latach, mamy możliwość ich weryfikacji. Zdjęcia przetrwały próbę czasu - zadziwiające - po niemal 50-ciu latach ogląda się je jak prace współczesne !
Tajemnicą sukcesu Zdzisława Beksińskiego jest siła jego wyobraźni.
Świat za oknem w ogóle go nie interesuje: "Wymyślam każde ujęcie z użyciem rekwizytów i ludzi, po czym dopiero sięgam po aparat" (Pentacon). Beksiński jest też perfekcjonistą i tytanem pracy : poświęcał aż trzy małoobrazkowe filmy na jeden portret w tym samym upozawaniu, aby uchwycić " to coś ", ten nieuchwytny wyraz twarzy. Światło (lub jego brak) potęgują nastrój. Cechą charakterystyczną portretów i aktów jest ich "fragmentaryczność". Niepokój kompozycji wzmaga jeszcze sytuowanie postaci przy brzegu zdjęciaj jak np.: w "Odchodzącej", która wychodzi z kadru wypełnionego pustą, zanikającą przestrzenią. To zdjęcie chyba najlepiej ilustruje egzystencjalne problemy artysty, jego świadomość przemijania i lęk przed nicością.
Na wystawie nie ma klasycznego pejzażu czy reportażu. Są natomiast płasko fotografowane mury i ściany, melancholijne podwórka z pojawia-jącymi się tam na chwilę łudzili? Cykl poświęcony prowincji też jest subiektywną wizją artysty, nie ma tu typowej narracji. Recenzenci z lat 60-tych używali dla określenia tych prac nazwy "antyfotografia". Należy przypomnieć, że w owych latach "odwilży" politycznej dynamicznie rozwijał się reportaż, w którym upatrywano istotę i sens fotografii. Natomiast Beksiński przy różnych okazjach podkreślał, że fotografia jest dla niego narzędziem kreacji, a nie dokumentem.
Nie dziwi więc dominująca na wystawie fotografia abstrakcyjna, która jest naturalnym przełożeniem wczesnych zainteresowań malarskich. Są to różne kontrastowe faktury i struktury, których tajemniczy nastrój dobrze oddają tytuły niektórych prac: "Zagłada", "Genesis", " Obumarłość".
Problem śmierci i seksu zawsze intrygował Beksińskiego, Widoczne jest to zwłaszcza w oryginalnych pracach z ostatniego okresu fascynacji fotografią. Wykonane w latach 1938/1959 zestawy kilku zdjęć, artysta umieszczał na jednej planszy i opatrzył wspólnym tytułem np.: "Głód", "Nóż", "Kołysanka". Twórca wykorzystał tu wcześniejsze doświadczenia surrealistów: sięgnął do symbolicznych treści; rozpiętych między ślubem a śmiercią ("Dno"), ilustrujących najtajniejsze ludzkie przeżycia i pragnienia.
Zastawy były ostatnią próbą Beksińskiego wypowiedzi przez fotografię. Zerwał z nią, wypisał się ze ZPAF-u szukał dla siebie nowego medium. Artysta uważał, że nie posiada tego typ wyobraźni, którą powinien mieć fotograf - musi on być otwarty na rzeczywistość. " Ja natomiast byłem otwarty tylko na swoje wnętrze". Po latach okazało się jednak, że w tym wnętrzu kryło się jeszcze wiele tajemnic, które nadal fascynują współczesnego widza.
© 2001-2024 GTF oraz autorzy udostępnionych materiałów. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i użycie zdjęć i materiałów przedstawionych na tej stronie bez zgody GTF jest zabronione. Jeśli podoba Ci się twórczość naszych członków lub chcesz nawiązać współpracę - napisz do nas.
Oryginalny projekt graficzny: Janusz Kozłowski, 2001. Modyfikacja projektu i opracowanie CMS: Adam Dereszkiewicz, 2010. Hosting zapewnia eximius.pl
Korzystając z serwisu gtf.org.pl wyrażasz jednocześnie zgodę na naszą politykę prywatności.